Fot. Wanna go home?, źródło: kidshealth.org |
Drodzy Uczestnicy,
może się tak zdarzyć, że po przylocie do USA zapadniecie na
pewną frapującą przypadłość emigranta, którą Amerykanie określają mianem homesick. Chory dom, choroba domowa, czy
też chory na tęsknotę za domem – niezależnie od tego, jak przetłumaczycie sobie
to tajemnicze określenie być może będziecie musieli stawić czoła temu, co się
pod nim kryje.
W kolejnym odcinku blogowania wcielę się, zatem, w znachora,
aby pokrótce opisać Wam objawy towarzyszące tej męczącej przypadłości oraz
wystawić stosowne recepty. Mam nadzieję, że apteki w Stanach nie pękną od nich
w szwach! ;)
Bez wątpienia, już pierwsze chwile w USA uświadomią Wam, że
znaleźliście się w innym świecie. Ani lepszym, ani gorszym (nie polemizujcie!;) od znanego Wam
polsko-europejskiego podwórka, ale pod każdym względem INNYM.
Po prostu.
Fot. Jak to wszystko ogarnąć? źródło: american-architecture.info |
Niektórzy z Was, z reguły ci bardziej wrażliwi, bardzo
silnie odczują owo zderzenie cywilizacji. Jeśli zawiodą wszystkie poduszki
powietrzne, a zderzak złamie się, jak zapałka – homesick gotowy. Dlaczego tak
się dzieje? A dlatego, że świat, który będzie Was otaczać jest zupełnie
odmienny od wszystkiego, co poznaliście do tej pory. Ogromne są niektóre
miasta, królują w nich potężne lotniska i wieżowce. Poza metropoliami znajdują
się gigantyczne, wolne przestrzenie. Przechodnie, pasażerowie i turyści, z
którymi zetkniecie się po drodze do campu, a potem na campie będą należeć do wielu różnych ras,
kultur i narodowości. Śmiem twierdzić, że w USA są już chyba reprezentanci
wszystkich krajów świata. Poza tym, mieszkańcy tego wielkiego kraju mają
odmienną mentalność, kulturę i sposób bycia. Jedzą co innego, jeżdżą z reguły
sporymi muscle cars, śmieją się z innych żartów. Cała owa mania wielkości
każdego z Was może po prostu przerosnąć. W dodatku wylądujecie na campie,
miejscu z reguły
Fot. Tyle kultur w jednym miejscu? źródło: andreeavasile |
Ten oto nastrój określa się właśnie mianem homesick.
Człowiek usilnie próbuje wówczas wmówić sobie, że nie
pasuje, że powinien natychmiast wracać, że to nie tak miało być i że najlepiej
chwyciłby się maminej deski ratunkowej.
Nie ma w tym nic śmiesznego, ale też z drugiej strony nie
należy demonizować, bo zapewniam Was, że homesick to STAN PRZEJŚCIOWY.
Jak, zatem, postępować, jeśli dopadnie nas „poza-domowe
przygnębienie”?
Nie panikujcie, dajcie sobie
trochę czasu
Postarajcie się po prostu
przeczekać. Stopniowo aklimatyzujcie się w nowym środowisku – zapoznawajcie się
z nowymi znajomymi, starajcie się otwierać na nowe, amerykańskie doświadczenia,
nawet jeśli będziecie mieli poczucie, że to wszystko pozbawione jest krzty
sensu.
Nie siedźcie cały czas w jednym
miejscu!
Pozostańcie w ruchu. Spacerujcie
po campie, postarajcie się poznać wszystkie jego miejsca i budynki. Uprawiajcie
sport (pomaga rozładować napięcie). Spędzajcie wolny czas jak najbardziej
aktywnie.
Szukajcie towarzyszy niedoli
Rozmawiajcie z innymi campowerami
i counsellorami. Może któryś z nich ma podobne, przygnębiające odczucia?
Żelazna zasada kooperacji mówi – razem zawsze raźniej! Oczywiście nie chodzi o
to, aby w gronie depresantów umartwiać się nad sobą, ale być może, jeśli
spojrzycie na to wszystko wspólnie okaże się, że Wasze homesick to błahostka w
porównaniu z tym, co przeżywa camp-kolega? Jeśli na Waszym campie będą jacyś
returnerzy postarajcie się z nimi porozmawiać i zapytać, czy przeżywali kiedyś
tęsknotę za domem, a jeśli tak - jak sobie z tym radzili.
Porozmawiajcie z przełożonymi
Jeśli Wasze samopoczucie mimo
wszystkich środków doraźnych, które zastosowaliście nie ulegnie poprawie –
porozmawiajcie ze swoimi przełożonymi. Powiedzcie im, że nie czujecie się zbyt
dobrze w tym nowym dla Was środowisku. Jeśli będą wiedzieli, że ciężko Wam się
zaaklimatyzować na pewno postarają się temu zaradzić.
Nie dzwońcie do mamy!
Najgorsze, co można w takiej
sytuacji zrobić to zadzwonić do tęskniącej za Wami mamy i zwierzyć jej się z
fatalnego samopoczucia. Nie chodzi o to, żeby okłamywać rodziców i z kamienną
twarzą, bez krzty uśmiechu, wmawiać im przez skype’a, że wszystko jest SUPER -
choć tak naprawdę parują uszy - ale też nie należy od razu po wystąpieniu
objawów homesick wykręcać do mamy on-line lub nie daj Bóg przez komórkę i to w
środku nocy. Mama na sto procent pomyśli, że Wasz stan jest AGONALNY i będzie
skłonna wyczarterować samolot razem z kapitanem Wroną i w spektakularny sposób
wylądować na Waszym campie, by udzielić Wam pierwszej pomocy.
Zadzwońcie pod telefon alarmowy
do biura Camp America w Stamford
Jeśli mimo dłuższego upływu czasu
nadal będziecie czuli się, jak niepasujący do pięknej układanki puzzelek –
zadzwońcie do biura Camp America w Stamford i powiedzcie, że nie dajecie sobie
rady z wszystkim, co Was otacza. Amerykański pracownik Camp America będzie starał
się Wam pomóc. Na pewno (albo jak to mówi młodzież – na sto pro!).
Pomyślcie optymistycznie - to
tylko dwa miesiące, a potem … WAKACJE!
Najlepiej na homesickowe
dolegliwości zażyć trochę wakacyjnych myśli. Codziennie starajcie się wyobrażać
sobie miejsca, które odwiedzicie zaraz po zakończeniu pracy. Słoneczna
Kalifornia, mroźna Alaska, kosmopolityczny Nowy Jork? To wszystko już wkrótce,
jeszcze tylko dwa miesiące! Przypomnijcie sobie inne Wasze wakacje pomiędzy latami
szkolnymi lub akademickimi – to przecież mega-krótki okres czasu, w dodatku
ucieka sprzed nosa z prędkością światła! Poza tym, jak już zaczniecie zwiedzać,
gwarantuję, że ani się obejrzycie, a będziecie musieli już wracać do …
ukochanego DOMU!:)
Moje pomysły na
środki zaradcze już się chyba wyczerpały. Niemniej jednak sądzę, że powyższe
recepty powinny wystarczyć.
Życzę
Wam wszystkim, aby wakacyjny homesick został
szybko zażegnany, a ślad po nim odszedł w pomroczność jasną i niepamięć! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.