Zdążę, czy nie zdążę? Oto jest pytanie Fot. Icegirl |
niedziela, 24 marca 2013
Trzy dylematy każdego aplikanta
Jak powiedzieć rodzicom o randce z Ameryką?
Mamo, tato, lecę za dwa dni..., Fot. Źródła własne |
Skompletowanie bagażu, spakowanie
plecaka (tudzież torby), zaopatrzenie w porcję dobrej muzyki, pożegnanie z
przyjaciółmi – jak myślicie, Drodzy Czytelnicy, który z tych motywów, przed wylotem na campowe
przygody dostanie oznaczenie priorytetowe – „ten najważniejszy”?
Żaden!
Kilka praktycznych uwag podróżniczych
Na lotnisko Newark, poproszę, Fot. Źródła własne |
Po-campowe warunki finansowe nie pozwalają na
wożenie się Maybachem po Hiltonach, dlatego chciałabym podzielić się z Wami
mini-radami, które mogą usprawnić Wasze przyszłe podróże. Oczywiście, nie
traktujcie ich dogmatycznie, bowiem moje prywatne recepty niekoniecznie muszą zadziałać
w przypadku Waszej gorączki podróżniczej J.
Miasta Kanady contra miasta USA - szybka notka turystyczna z podróży do przeszłości
Napiszę w skrócie – odwiedzając USA w 2011 roku
podjęłam odważną (kuszące kalifornijskie słońce atakowało mnie niemal z każdego
lotniczego, tudzież hostelowo-wycieczkowego portalu) turystyczną decyzję i
postawiłam na Wschodnie Wybrzeże.
Przez prawie trzy tygodnie dobijałam do wielu urokliwych
brzegów i portów (to taka metafora odnosząca się do korzystania ze zwykłego,
poczciwego dworca autobusowego, a także popularnego przewoźnika -Piechtobusu J).
Podróżowałam zarówno z kompanami (pozdrawiam
Wandzię, Marunię oraz Pipsi!), jak i na własną rękę (zgubiłam drogę tylko raz,
kiedy zmierzając do jednego z hosteli nowojorskiego Harlemu, przygwożdżona do
ziemi kilkunastokilogramowym plecakiem oraz sążnistym deszczem spojrzałam na
mapę Manhattanu do góry nogami i zwyczajnie w świecie przeszłam 10 przecznic za
daleko… z tego miejsca chciałabym serdecznie podziękować pewnemu panu
grzebiącemu wówczas - o bardzo późnej godzinie - przy samochodzie w garażu … który dokonał cudu
i skierował moją mapę na właściwy tor J).
sobota, 23 marca 2013
Camp America 1.0
Kiedy pomyślę, że
jeszcze dwa lata temu o tej porze wciąż nie byłam pewna, czy w końcu uda mi się
odwiedzić Ojczyznę Bruce’a Springsteena (to dopiero legenda amerykańskiej
muzyki, a nie jakaś tam „Lady Gada”, z całym szacunkiem do jej piosenkowego
gadania :-))
przechodzą mnie ciarki zniecierpliwienia. Dziś, przed wylotem w kolejne
nieznane, znowu mam to uczucie, które Amerykanie wyrażają króciutkim can’t wait. W oczekiwaniu na podróż do
USA przestępuję tylko z nogi na nogę… Żeby zatem nieco skrócić swoją męką postanowiłam podzielić się z Wami
wspomnieniami z pobytu na „moim” pierwszym campie…
Amerykański sen na jawie, część druga
Czas wyrazić euforyczną radość! Źródło: merrypic.com |
Oto uśmiech, w który udało mi się "poskładać" usta, kiedy dowiedziałam się, że już tego lata, po raz drugi stanę
oko w oko (choć bardziej właściwym byłoby stwierdzenie – powieka w powiekę) ze
sławnym american dream. Tak, moi
drodzy, to prawdziwa konfrontacja! -
weryfikacja wszystkich wieści zasłyszanych od sąsiada (co to ma krewnych
ze stanu Montana), a nawet stereotypów maści wszelakiej – w jaki sposób Amerykanie przyklejają hollywoodzki uśmiech do swoich
twarzy i dlaczego tak trudno się go pozbyć? To także test odwagi (lecę samiutka jak palec, do Ameryki, mama
już osiwiała ze strachu, a tata zaczął wypytywać Wuja Google o ofiary handlu
ludźmi), zaradności (wyprawa do ojczyzny Franka Sinatry?, spacer po
Harvardzie?, zabawa w King Konga na Empire State Building?, noc w Las Vegas?,
czuwanie pod Białym Domem? - czyli jak efektywnie wydusić z 1400$ maksimum
atrakcji turystycznych?), otwartości (pancakes
z syropem klonowym na kolację?!), komunikatywności (oil, czy fuel – czym „nakarmić” ten wypożyczony samochód?!)… i
jeszcze wielu innych, arcyważnych –ości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)