piątek, 9 sierpnia 2013

Kultura żydowska od kuchni

Fot. Agnieszka Karczewska
Mimo tego, iż jestem już w miarę doświadczoną camp americowiczką, mogę śmiało powiedzieć, że tegoroczny pobyt w USA to dla mnie nie lada wyzwanie. Jako że Camp Yavneh, na którym znajduję się obecnie jest campem żydowskim - doświadczam wymiany kulturalnej i to do potęgi drugiej ;) Z jednej strony, bowiem, wożę się amerykańskimi muscle brykami (jeśli tylko udaje mi się capnąć kluczyki) słuchając przy tym amerykańskich list przebojów, z drugiej - każdego dnia pracy przestrzegam zasad kuchni koszernej...

Ciekawskich oraz tych, którzy lubią wiedzieć co w garze pływa - zapraszam do przeczytania tego kulinarnego posta! 


Z góry uprzedzam, że nie jestem wybitną znawczynią Pięcioksiągu. Z kulturą żydowską tak na prawdę stykam się po raz pierwszy w życiu, zatem, jak się domyślacie, moja wiedza wynika jedynie z wakacyjnych obserwacji. Niestety nie zdążyłam także jeszcze zgłębić tajników języka hebrajskiego... No, może poza jednym, moim ulubionym słowem - LAMA. Mimo, iż pewnie w większości krajów świata moglibyśmy użyć tego uniwersalnego wyrazu na określenie puszystego, uroczo plującego i parzystokopytnego zwierzątka rodem z Peru, w przypadku ojczystej mowy Żydów LAMĄ możemy po prostu zapytać - DLACZEGO? 

Zatem...

O koszerności słów parę, czyli LAMA nie możemy dorzucić żółtego sera do hamburgera? 


Fot. Agnieszka Karczewska
Aby nie zanudzać Was nadmiarem informacji napiszę bardzo krótko - kuchnia koszerna, jak na moje oko, polega po prostu na odpowiednim łączeniu albo w zasadzie nie-łączeniu pewnych składników ze sobą. Głównie rozchodzi się tutaj o mięso i nabiał. Z tego też powodu nasza kuchnia podzielona jest na dwie części:

 - niebieską - przeznaczoną dla produktów i dań spod znaku nabiału (w tym ryb), czyli tzw. DAIRY SITE

- czerwoną - zgodnie z krwistymi domysłami jest to część mięsna, czyli MEAT SITE

Obie kuchnie posiadają osobny zestaw naczyń, sztućców, garnków i narzędzi oznaczonych odpowiednim kolorem. Nieodłącznym elementem każdej strony są również - oddzielna lodówka i zmywarka. Z MEAT SITE do DAIRY SITE można swobodnie przechodzić, krzątać się od ściany do ściany, spacerować, przenosić i przewozić różne rzeczy, niezależnie od ich mięsnego, tudzież nabiałowego rodowodu ;). Nie wolno natomiast mieszać ze sobą naczyń spod dwóch różnych kolorów, a już tym bardziej np. włożyć do niebieskiego naczynia soczystego mięska, tudzież przepuścić oznaczony na czerwono garnek przez zmywarkę ze strony niebieskiej. Jeśli przytrafi się taka heca - dane naczynie ląduje w specjalnym koszyku, z którego jest później wyciągane, a następnie, zgodnie z pewnym rytuałem, zostają nad nim odprawione modlitwy... Tutaj, niestety, moja specjalistyczna wiedza na temat koszerności kończy się. Nie potrafię wyjaśnić dokładnie, o co w tym wszystkim chodzi... wróć... wiem, o co chodzi, ale nie znam przyczyn tego "chodzenia"! :)

Fot. Piotr Pawlak
Co z tym hamburgerem?!

Zasmucę wszystkich fanów sera, chętnych do podjęcia wyzwania pracy na Campie Yavneh - nie można go łączyć z produktami mięsnymi. Soczysty hamburger z podwójnym żółtym? - odpada. Kawa z tłustym mlekiem pochodzenia zwierzęcego podczas mięsnej kolacji? - wykluczone. Panierka do kotleta z jajkiem jako podkładem? - NO WAY!

Pareve czyli postaw na neutralność

W naszych kuchennych zakamarkach campowych kryje się jeszcze jeden ważny pokój - Pareve, określany przez nas mianem Salad Roomu. To tam "krązamy" warzywa, komponujemy sałatki i chomikujemy owoce. Na szczęście owe produkty w kuchni koszernej są neutralne i można je mieszać z dowolnymi składnikami, zatem możliwość kulinarnych kombinacji nie jest w tym momencie tak do końca ograniczona. Poza tym zawsze można poznać jakieś zaskakujące, nowe smaki ;)

Kosher Cuisine - American Version

Wprawdzie podczas przygotowywania posiłków zachowujemy wszystkie zasady kuchni koszernej, niemniej jednak, jako że dzieci na naszym campie to w 99% rodowici Amerykanie - przygotowywane przez nas potrawy dostosowane są do podniebień typowych małolatów zza Oceanu. Jak to w USA bywa - serwujemy pizzę (oczywiście bez salami!), megatony makaronu (głównie z serem i sosem pomidorowym), frytki, hamburgery (nigdy z wieprzowiny!), hot dogi oraz tym podobne USA-ńskie wynalazki pokarmowe.

Mogłabym nawet pokusić się o stwierdzenie, że nasze kuchenne akrobacje to amerykański fast-food w żydowskim stylu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.