niedziela, 24 marca 2013

Kilka praktycznych uwag podróżniczych


Na lotnisko Newark, poproszę, Fot. Źródła własne
Po-campowe warunki finansowe nie pozwalają na wożenie się Maybachem po Hiltonach, dlatego chciałabym podzielić się z Wami mini-radami, które mogą usprawnić Wasze przyszłe podróże. Oczywiście, nie traktujcie ich dogmatycznie, bowiem moje prywatne recepty niekoniecznie muszą zadziałać w przypadku Waszej gorączki podróżniczej J



Zasada numer 1: Bądźcie elastyczni

Mogę Was zapewnić, że wszelkie plany turystyczne, które jeszcze w Polsce nakreślicie ołówkiem na kartce ulegną milionom transformacji, mutacji i zniekształceń. Jedyne, co mogę Wam poradzić to spisanie kilkupunktowego „must see”, które koniecznie, choćby huragany, tornada  i strzelaniny – chcecie zobaczyć! Mimo to, bądźcie elastyczni i np. zwiedzanie Zachodu w kolejności San Francisco- Las Vegas-Los Angeles, nie bójcie się, w razie czego, zamienić na Los Angeles-Las Vegas-San Francisco z krótką przerwą na skok do czeluści Wielkiego Kanionu.

Zasada numer 2: Korzystajcie z campowych forów

I to zarówno polskiego, jak i ogólnego! Podczas pobytu w Stanach nie znajdziecie drugiego takiego wirtualnego miejsca, pełnego spragnionej amerykańskich wrażeń młodzieży i braci studenckiej. Na takim forum można znaleźć wiele ciekawych propozycji oraz oryginalnych pomysłów turystycznych, zatem nawet jeśli jedziecie na camp w pojedynkę, nie wpadajcie w panikę. Koniec końców i tak wylądujecie we wspólnie wynajętym przez grupę wariatów (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) Monster Trucku i wjedziecie pojedziecie Route 66 na Zachód J

Zasada numer 3: Regularnie szperajcie w stronach internetowych amerykańskich linii lotniczych oraz wszelakich wyszukiwarkach lotów

To oczywiście zależy od tego, jak dalekosiężne (dosłownie) są Wasze podróż-plany. Jeśli zamierzacie zwiedzać sąsiednie miasta (3h jazdy świetnie zakonserwowaną amerykańską autostradą to wciąż jazda po sąsiedzku!) proponuje skorzystanie z autobusu. Jeśli zaś marzą Wam się Bahamy, Hawaje, Puerto Rico, Alaska itp. miejsca na drugim końcu kontynentu zdecydowanie polujcie na okazje lotnicze. 

USA duże, to i dużo dużych przewoźników powietrznych. Jest w czym wybierać!

Zasada numer 4: Kupcie bilet on-line

O ile dobrze pamiętam, bilety autobusowe w USA kupuje się głównie przez Internet, zatem nie zdziwcie się, gdy kierowca odmówi wzięcia od Was pieniędzy, a zażąda świstka z drukarki z zapisaną nań rezerwacją. Oto strony linii autobusowych, z których korzystałam: megabus, greyhound.

Można się czasem natknąć na fajne promocje cenowe, zatem śledźcie uważnie!

Zasada numer 5: Chińska wycieczka? Przemyśl piętnaście razy!

To jedna z tańszych opcji, szczególnie jeśli podróżuje się grupowo, jednak może być ona naszpikowana pułapkami oraz przedziwnymi, czasem niemiłymi (szczególnie, jeśli nie jesteście spod jakiegoś cierpliwego znaku zodiaku) sytuacjami. Po większą dawkę informacji zapraszam na stronę Camp America.

Zasada numer 6: Nie unikajcie mapy!

W końcu na mapach amerykańskich miast raczej nie znajdziecie poziomic. Wiele miejscowości w USA ma bardzo prosty układ ulic (patrz: Nowy Jork), zatem zgubić się w tej logicznej dosyć siatce urbanistycznej graniczy raczej z cudem. Poza tym, bieganie z mapą po mieście (np. Manhattanie) daje jedyne w swoim rodzaju poczucie, że naprawdę poznało się dany skrawek amerykańskiej ziemi. 

Mapa nowojorskiego metra. Wbrew pozorom,
 bardzo prosta w obsłudze, Fot. Źródła własne
Zasada numer 7: Wsiądźcie do Piechtobusu!

Podróż metrem, choć wygodna i atrakcyjna dla raptusów, nie daje tylu możliwości co spacerek, czy  bieganina. Oczywiście najbezpieczniej, najprzyjemniej, najzabawniej poruszać się tym środkiem transportu w towarzystwie innej osoby…
Waszyngtońskie metro, Fot. Źródła własne
Zasada numer 8: Spontanicznie, ale z głową

Jeśli planujecie spać w hostelu, w miarę możliwości, postarajcie się zabukować miejsce z wyprzedzeniem (zwłaszcza w NYC!), bo może się okazać, że jedyne wolne łóżka osiągają zawrotną cenę.

Zasada numer 9: Bądźcie otwarci na inne niż FB portale społecznościowe

Zdecydowanie polecam couchsurfing. Popularny w USA jest także airbnb, jednak tutaj za tzw. hosta (czyli możliwość przekimania na czyjejś posesji) należy zapłacić. Plusem takich portali jest to, że można przejść się ścieżkami, które wytyczają prawdziwi "lokalsi", nie zaś wątpliwej jakości przewodnicy, tudzież turystyczni naciągacze.

Zasada numer 10: Wynajmijcie samochód

Doskonałe rozwiązanie dla większej grupki zwiedzających. Zapewnia wygodne, ciągle jeszcze (mimo kryzysu) dosyć tanie – po Stanach – „bujanie”. Nie zapomnij zabrać ze sobą międzynarodowego prawa jazdy!

W drodze do Woodstock'u,
z campowymi kolegami - Węgrami, Fot. Źródła własne

Póki co, to by było na tyle!

Jeśli przyjdą mi do głowy jeszcze jakieś wskazówki, nie omieszkam Was o tym poinformować w formie kolejnej notki blogowej...

Chętnie poczytam także o Waszych sposobach na organizowanie spontanicznych eskapad (nie tylko za miasto po ciasto J)…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.