Na lotnisko Newark, poproszę, Fot. Źródła własne |
Po-campowe warunki finansowe nie pozwalają na
wożenie się Maybachem po Hiltonach, dlatego chciałabym podzielić się z Wami
mini-radami, które mogą usprawnić Wasze przyszłe podróże. Oczywiście, nie
traktujcie ich dogmatycznie, bowiem moje prywatne recepty niekoniecznie muszą zadziałać
w przypadku Waszej gorączki podróżniczej J.
Zasada numer 1: Bądźcie elastyczni
Mogę Was zapewnić, że wszelkie plany turystyczne, które
jeszcze w Polsce nakreślicie ołówkiem na kartce ulegną milionom transformacji,
mutacji i zniekształceń. Jedyne, co mogę Wam poradzić to spisanie
kilkupunktowego „must see”, które koniecznie, choćby huragany, tornada i strzelaniny – chcecie zobaczyć! Mimo to,
bądźcie elastyczni i np. zwiedzanie Zachodu w kolejności San Francisco- Las
Vegas-Los Angeles, nie bójcie się, w razie czego, zamienić na Los Angeles-Las
Vegas-San Francisco z krótką przerwą na skok do czeluści Wielkiego Kanionu.
Zasada numer 2:
Korzystajcie z campowych forów
I to zarówno polskiego, jak i ogólnego! Podczas pobytu w
Stanach nie znajdziecie drugiego takiego wirtualnego miejsca, pełnego
spragnionej amerykańskich wrażeń młodzieży i braci studenckiej. Na takim forum
można znaleźć wiele ciekawych propozycji oraz oryginalnych pomysłów
turystycznych, zatem nawet jeśli jedziecie na camp w pojedynkę, nie wpadajcie w
panikę. Koniec końców i tak wylądujecie we wspólnie wynajętym przez grupę
wariatów (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) Monster Trucku i wjedziecie
pojedziecie Route 66 na Zachód J.
Zasada numer 3:
Regularnie szperajcie w stronach internetowych amerykańskich linii lotniczych oraz wszelakich wyszukiwarkach
lotów
To oczywiście zależy od tego, jak dalekosiężne (dosłownie)
są Wasze podróż-plany. Jeśli zamierzacie zwiedzać sąsiednie miasta (3h jazdy
świetnie zakonserwowaną amerykańską autostradą to wciąż jazda po sąsiedzku!)
proponuje skorzystanie z autobusu. Jeśli zaś marzą Wam się Bahamy, Hawaje, Puerto
Rico, Alaska itp. miejsca na drugim końcu kontynentu zdecydowanie polujcie na okazje lotnicze.
USA duże, to i dużo dużych przewoźników powietrznych. Jest w czym wybierać!
Zasada numer 4: Kupcie bilet on-line
O ile dobrze pamiętam, bilety autobusowe w USA kupuje się
głównie przez Internet, zatem nie zdziwcie się, gdy kierowca odmówi wzięcia od
Was pieniędzy, a zażąda świstka z drukarki z zapisaną nań rezerwacją. Oto
strony linii autobusowych, z których korzystałam: megabus, greyhound.
Można się czasem natknąć na fajne promocje cenowe, zatem
śledźcie uważnie!
Zasada numer 5:
Chińska wycieczka? Przemyśl piętnaście razy!
To jedna z tańszych opcji, szczególnie jeśli podróżuje się
grupowo, jednak może być ona naszpikowana pułapkami oraz przedziwnymi, czasem niemiłymi
(szczególnie, jeśli nie jesteście spod jakiegoś cierpliwego znaku zodiaku) sytuacjami. Po większą dawkę informacji zapraszam na stronę Camp America.
Zasada numer 6: Nie
unikajcie mapy!
W końcu na mapach amerykańskich miast raczej nie znajdziecie poziomic. Wiele miejscowości w USA ma bardzo prosty układ ulic (patrz: Nowy
Jork), zatem zgubić się w tej logicznej dosyć siatce urbanistycznej graniczy
raczej z cudem. Poza tym, bieganie z mapą po mieście (np. Manhattanie) daje jedyne w swoim rodzaju poczucie, że naprawdę poznało się dany skrawek
amerykańskiej ziemi.
Mapa nowojorskiego metra. Wbrew pozorom, bardzo prosta w obsłudze, Fot. Źródła własne |
Zasada numer 7: Wsiądźcie do Piechtobusu!
Podróż metrem, choć wygodna i atrakcyjna dla raptusów, nie
daje tylu możliwości co spacerek, czy
bieganina. Oczywiście najbezpieczniej, najprzyjemniej, najzabawniej
poruszać się tym środkiem transportu w towarzystwie innej osoby…
Waszyngtońskie metro, Fot. Źródła własne |
Zasada numer 8:
Spontanicznie, ale z głową
Jeśli planujecie spać w hostelu, w miarę możliwości, postarajcie się zabukować miejsce z wyprzedzeniem (zwłaszcza w NYC!), bo może się okazać, że jedyne wolne
łóżka osiągają zawrotną cenę.
Zasada numer 9: Bądźcie otwarci na inne niż FB portale społecznościowe
Zdecydowanie polecam couchsurfing. Popularny w USA jest także
airbnb, jednak tutaj za tzw. hosta (czyli możliwość przekimania na czyjejś
posesji) należy zapłacić. Plusem takich portali jest to, że można przejść się
ścieżkami, które wytyczają prawdziwi "lokalsi", nie zaś wątpliwej jakości przewodnicy,
tudzież turystyczni naciągacze.
Zasada numer 10:
Wynajmijcie samochód
Doskonałe rozwiązanie dla większej grupki zwiedzających.
Zapewnia wygodne, ciągle jeszcze (mimo kryzysu) dosyć tanie – po Stanach –
„bujanie”. Nie zapomnij zabrać ze sobą międzynarodowego prawa jazdy!
W drodze do Woodstock'u, z campowymi kolegami - Węgrami, Fot. Źródła własne |
Póki co, to by było na tyle!
Jeśli przyjdą mi do głowy jeszcze jakieś wskazówki, nie
omieszkam Was o tym poinformować w formie kolejnej notki blogowej...
Chętnie poczytam także o Waszych sposobach na organizowanie
spontanicznych eskapad (nie tylko za miasto po ciasto J)…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.