poniedziałek, 22 kwietnia 2013

1200$ za 9 tygodni?! Tak mało?!

Fot. I need a dollar, dollar, dollar is what I need...
Źródło: dmcworld
Drodzy Aplikanci!

W niniejszym poście chciałabym poruszyć temat zdziwienia oraz lekkiego oburzenia, które zmieniają mimikę twarzy osób, dowiadujących się, ile, tak naprawdę, zarabia się podczas pracy na campie w programie Campower. Niektórych, bowiem, powyższa kwota zupełnie nie satysfakcjonuje. Ba! Uważają oni nawet, że nie warto fatygować się aż za Ocean do pracy za takie „psie pieniądze”, choć są one przecież prawie trzykrotną,miesięczną pensją netto statystycznego Kowalskiego, posiadającego tzw. umowę śmieciową.
Przy użyciu kilku argumentów postaram się, zatem, przekonać Was, dlaczego warto jednak spakować walizkę i wyjechać z Camp America.


1.     W programie nie chodzi, tak naprawdę, o pieczołowite kolekcjonowanie dolarów, bo Camp America to przede wszystkim WYMIANA KULTURALNA. Biorąc w niej udział macie niepowtarzalną szansę, aby spróbować odnaleźć się w kompletnie odmiennym od polskiego środowisku, przekonać się, jak żyją nie tylko Amerykanie, ale i ludzie z całego świata, przełamać swoje słabości i rozwinąć umiejętności interpersonalne. Tak bogatego doświadczenia nie sposób  wprost przeliczyć na banknoty, chyba że jakiś tęgi umysł wymyśli godziwą stawkę za każdą nowo nabytą umiejętność. Wróć! Przecież campowa przygoda zaprocentowała już w życiu niejednego aplikanta! Bądź, co bądź, jest ona oryginalnym i mocnym punktem w CV!


2.     Wyjazd do USA to doskonała inwestycja… w siebie. To nie tylko poszerzenie horyzontów myślowych i otwarcie się na świat oraz jego obywateli, ale także szansa na zdobycie czarnego pasa w sztuce walki życiowej, zwanej zaradnością. Pomijam już fakt, że pobyt tam uczy zwyczajnej pracowitości.
3.     Logicznie kalkulując, jeśli marzycie li tylko o zarobieniu szybkich pieniędzy, a nie wspinaniu się na szczyty swoich możliwości, zdecydowanie polecam wyjazd na saksy do najbogatszych krajów strefy euro, które to euro już od dawien dawna (i ciągle mimo kryzysu) bije dolara o „walutową głowę”. Można również obrać kierunek skandynawski…
4.     Koszt, który poniesiecie w trakcie aplikowania do programu zwróci Wam się podczas pracy na campie. Oczywiście zarobione w ten sposób pieniądze - w 99% przypadków - wydacie na podróże, ale czyż nie o to chodzi? Po obowiązkach zawsze trzeba znaleźć odrobinę czasu na przyjemności. Jeśli, zatem, przyjmiecie, że za niewygórowaną cenę macie fantastyczne, a zarazem pouczające wakacje, ani przez chwilę nie będziecie żałować decyzji o wyjeździe. Zwłaszcza, ze w niskim przecież koszcie programu zawiera się bilet do USA w obie strony!  
5.     Ostatecznie, czy 1200$ to naprawdę aż tak mała kwota? Tak, wiem, że podczas pracy w topowej restauracji można zgarnąć tyle za same napiwki, ale bądźmy pozytywnie szczerzy – zatrudnienie w odmiennym, zaoceanicznym środowisku to zdecydowanie większe wyzwanie. Nie tylko dla języka, ale też charakteru i samozaparcia. 

Jeśli ciągle wahacie się z podjęciem decyzji o wyjeździe, a Wasze rozterki powodowane są głównie kwestiami finansowymi, zapraszam do dyskusji. Przećwiczę tylko jeszcze inne sztuki perswazji... albo nie! Zrobię to dopiero we wrześniu, po powrocie do Polski, kiedy naładowana campowymi wrażeniami będę mogła przedstawić kolejne, świeżutkie argumenty, które być może, ułatwią Wam podjęcie decyzji o wakacyjnej emigracji :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.